Skutki katastrofy, do jakiej mogło dojść, gdyby opisywana niżej sytuacja zdarzyła się 25-30 lat wcześniej, można sobie jedynie wyobrażać. Życie dziesiątek osób uratowali oczywiście kolejarze, ale nie byliby w stanie tego zrobić bez wsparcia nowoczesnych systemów radiołączności, takich, jakich nie było w Otłoczynie czy Długołęce. Był poniedziałek, 19 grudnia 2005 roku. O godzinie 7. rano na nastawni w Jeleśni między Żywcem a Suchą Beskidzką służbę objęła dyżurna ruchu, Pani Danuta Garncarz. To w dużej mierze dzięki jej błyskawicznej reakcji uniknięto katastrofy.
O godzinie 8:00 na posterunku w Jeleśni uruchomiano telewizję przemysłową. Komisja pod przewodnictwem Zastępcy Dyrektora ds. Eksploatacyjnych Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach mgr Karola Trońskiego, zakończyła odbiór instalacji nieco po południu. O 14:00 z Suchej Beskidzkiej do Żywca wyrusza pociąg osobowy 34527, obsadzony jednostką EN57. Na pierwszych stacjach pociąg zatrzymuje się planowo, ale już o godz. 14.38 na stacji Hucisko ma ogromne kłopoty z hamowaniem i zatrzymaniem się przy peronie. Kąt nachylenia trasy w tym miejscu zwiększa się, osiągając nawet 19%. Nie trudno wyobrazić sobie, jak szybko pozbawiony hamowania, 126-tonowy skład, nabiera prędkości. Tymczasem o 14:33 z Żywca wyrusza w planowy kurs skład pociągu osobowego 43524 do Suchej Beskidzkiej. Pociągi te planowo mają się minąć na stacji Jeleśnia o godzinie 14:58.
Około 14:45 zdesperowany maszynista pociągu, Pan Czesław Gałuszka, sięga po radiotelefon, dzwoni do dyżurnej ruchu w Jeleśni: „Jeleśnia zróbcie coś, stawcie przelot, bo nie mam hamowania”. Przelatuje z prędkością 70 km/h przez stację Pewel Wielka. Na pomoc koledze rusza Pan Zbigniew Piątkowski, kolejarz wracający tego dnia z pracy feralnym pociągiem - bierze klucze i biegnie na koniec pociągu, by włączyć ręczne hamowanie awaryjne. Kierownik pociągu, Pani Lucyna Kubieniec bardzo spokojnie przeprowadza wszystkich pasażerów na tył pociągu, prosi by się położyli i złapali się poręczy. Próbuje nawet żartować i nie dopuścić do powstania paniki.
Zawiadomiona o zagrożeniu Danuta Garncarz niezwłocznie kontaktuje się z Ryszardem Budziakiem, maszynistą pociągu jadącego z Żywca, przekazując mu dramatyczny rozkaz: „Zatrzymaj natychmiast pociąg! Udaj się do drugiej kabiny i uciekaj w stronę Żywca, bo jedzie na ciebie rozpędzony pociąg 34527 bez hamowania. Natychmiast! Czy mnie zrozumiałeś?”. Tak też uczyniono. Po zahamowaniu EN57 i przełączeniu na drugą kabinę, Ryszard Budziak rozpoczął ucieczkę w kierunku Żywca. Na poprzednim stanowisku pozostał jedynie kierownik pociągu, Pan Maciej Polak, który relacjonował jazdę uszkodzonego składu z Suchej.
Danuta Garncarz zachowuje w tym czasie zimną krew. Nakazuje dyżurnym między Jeleśnią a Żywcem zamknąć wszystkie przejazdy do odwołania. Ustawia prostą drogę przelotu dla uszkodzonego składu, ostrzega podróżnych na peronie i czeka. Skład 34527 przemyka przez stację Jeleśnia z prędkością niemal 90 km/h. Pociągi zbliżyły się do siebie na około 30 metrów w Świnnej. Na trasie most, dlatego Ryszard Budziak decyduje się na hamowanie i przyjęcie składu jeszcze przed przeszkodą. Włącza hamowanie awaryjne i przyjmuje rozpędzony skład. Oba pociągi zatrzymują się po kilkudziesięciu metrach od zderzenia.
W zdarzeniu tym najpoważniej ucierpieli obaj maszyniści. Ryszard Budziak doznał obrażeń twarzy, a Czesław Gałuszka stłuczenia żeber i innych powierzchownych obrażeń. Kilkoro pasażerów trochę się poobijało. Wszyscy zostali przewiezieni do szpitala w Żywcu, gdzie po podstawowym zaopatrzeniu wyszli do domu. Jedynie najciężej ranny Czesław Gałuszka pozostał na oddziale przez 3 doby.
Pociągami podróżowało, wraz z załogą, około 60 osób. Dzięki odpowiedzialnej postawie zarówno dyżurnej z Jeleśni, jak i kolejarzy z obu pociągów, udało się uniknąć tragedii. Obydwaj maszyniści otrzymali premie i nagrody uznaniowe, podobnie zresztą gratyfikacja finansowa nie ominęła dyżurnej Danuty Garncarz.
O godzinie 8:00 na posterunku w Jeleśni uruchomiano telewizję przemysłową. Komisja pod przewodnictwem Zastępcy Dyrektora ds. Eksploatacyjnych Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach mgr Karola Trońskiego, zakończyła odbiór instalacji nieco po południu. O 14:00 z Suchej Beskidzkiej do Żywca wyrusza pociąg osobowy 34527, obsadzony jednostką EN57. Na pierwszych stacjach pociąg zatrzymuje się planowo, ale już o godz. 14.38 na stacji Hucisko ma ogromne kłopoty z hamowaniem i zatrzymaniem się przy peronie. Kąt nachylenia trasy w tym miejscu zwiększa się, osiągając nawet 19%. Nie trudno wyobrazić sobie, jak szybko pozbawiony hamowania, 126-tonowy skład, nabiera prędkości. Tymczasem o 14:33 z Żywca wyrusza w planowy kurs skład pociągu osobowego 43524 do Suchej Beskidzkiej. Pociągi te planowo mają się minąć na stacji Jeleśnia o godzinie 14:58.
Około 14:45 zdesperowany maszynista pociągu, Pan Czesław Gałuszka, sięga po radiotelefon, dzwoni do dyżurnej ruchu w Jeleśni: „Jeleśnia zróbcie coś, stawcie przelot, bo nie mam hamowania”. Przelatuje z prędkością 70 km/h przez stację Pewel Wielka. Na pomoc koledze rusza Pan Zbigniew Piątkowski, kolejarz wracający tego dnia z pracy feralnym pociągiem - bierze klucze i biegnie na koniec pociągu, by włączyć ręczne hamowanie awaryjne. Kierownik pociągu, Pani Lucyna Kubieniec bardzo spokojnie przeprowadza wszystkich pasażerów na tył pociągu, prosi by się położyli i złapali się poręczy. Próbuje nawet żartować i nie dopuścić do powstania paniki.
Zawiadomiona o zagrożeniu Danuta Garncarz niezwłocznie kontaktuje się z Ryszardem Budziakiem, maszynistą pociągu jadącego z Żywca, przekazując mu dramatyczny rozkaz: „Zatrzymaj natychmiast pociąg! Udaj się do drugiej kabiny i uciekaj w stronę Żywca, bo jedzie na ciebie rozpędzony pociąg 34527 bez hamowania. Natychmiast! Czy mnie zrozumiałeś?”. Tak też uczyniono. Po zahamowaniu EN57 i przełączeniu na drugą kabinę, Ryszard Budziak rozpoczął ucieczkę w kierunku Żywca. Na poprzednim stanowisku pozostał jedynie kierownik pociągu, Pan Maciej Polak, który relacjonował jazdę uszkodzonego składu z Suchej.
Danuta Garncarz zachowuje w tym czasie zimną krew. Nakazuje dyżurnym między Jeleśnią a Żywcem zamknąć wszystkie przejazdy do odwołania. Ustawia prostą drogę przelotu dla uszkodzonego składu, ostrzega podróżnych na peronie i czeka. Skład 34527 przemyka przez stację Jeleśnia z prędkością niemal 90 km/h. Pociągi zbliżyły się do siebie na około 30 metrów w Świnnej. Na trasie most, dlatego Ryszard Budziak decyduje się na hamowanie i przyjęcie składu jeszcze przed przeszkodą. Włącza hamowanie awaryjne i przyjmuje rozpędzony skład. Oba pociągi zatrzymują się po kilkudziesięciu metrach od zderzenia.
W zdarzeniu tym najpoważniej ucierpieli obaj maszyniści. Ryszard Budziak doznał obrażeń twarzy, a Czesław Gałuszka stłuczenia żeber i innych powierzchownych obrażeń. Kilkoro pasażerów trochę się poobijało. Wszyscy zostali przewiezieni do szpitala w Żywcu, gdzie po podstawowym zaopatrzeniu wyszli do domu. Jedynie najciężej ranny Czesław Gałuszka pozostał na oddziale przez 3 doby.
Pociągami podróżowało, wraz z załogą, około 60 osób. Dzięki odpowiedzialnej postawie zarówno dyżurnej z Jeleśni, jak i kolejarzy z obu pociągów, udało się uniknąć tragedii. Obydwaj maszyniści otrzymali premie i nagrody uznaniowe, podobnie zresztą gratyfikacja finansowa nie ominęła dyżurnej Danuty Garncarz.
![]() |
Stacja w Jeleśni, gdzie Danuta Garncarz wdrożyła działania zapobiegające katastrofie kolejowej (fot. Ogólnopolska Baza Kolejowa) |