Podczas ostatniej wizyty nad Bałtykiem miałem okazję podróżować pociągiem osobowym. Korzystałem zarówno z połączeń SKM Trójmiasto, Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, a nawet Arrivy. Oczywiście, w celu dojazdu na Hel konieczne było skorzystanie z usług Pomorskiego Oddziału Przewozów Regionalnych. O ile standard w składach do i z Helu był jaki był, i wiele zarzucić mu nie można (no, może poza tłokiem), o tyle w drodze do Gdańska skorzystałem z tańszej opcji i przesiadłem się w Gdyni Głównej na pociąg osobowy do Elbląga, złożony z dwóch jednostek EN57, czyli w PR-ach standard. Dokładnie rzecz ujmując była to niedziela, 4 września, a pociąg REGIO o numerze 50608 podstawił się na tor V przy peronie 3.
Podróż a i owszem, szybka, i w sumie wygodna, bo przecież w składach Przewozów Regionalnych między Gdynią a Gdańskiem raczej jest pusto, zwłaszcza w wolne dni, gdyż SKM Trójmiasto skutecznie detronizuje kolejowego rywala. Mniej więcej na wysokości Sopotu moja narzeczona wyraziła potrzebę pójścia do toalety, co też uczyniła. Po powrocie poinformowała mnie, że chyba zepsuła WC, więc zaintrygowany sytuacją poszedłem sprawdzić, w czym problem. Ręce mi opadły, kiedy zobaczyłem toaletę, która choć była nawet czysta, to uniemożliwiała korzystanie z niej. Z sufitu odpadła maskownica zespołu hydrauliki toalety, która tańcowała swobodnie po pomieszczeniu, w takt nie dającej się zamknąć klapy kosza na śmieci. Klapę maskownicy umieściłem z boku, obok toalety, ale z klapą od kubła nie byłem w stanie, a może i nie chciałem, nic zrobić. Wody w spłuku brak, jakieś resztki leciały z kranu. Dobrze, że był choć papier toaletowy... Właściwie brakowało jeszcze tylko kibla zatkanego gównem i w zasadzie można by jeszcze na to wszystko narzygać, względnie naszczać. Wszystkich wrażliwych przepraszam za słownictwo, ale to już przechodzi ludzkie pojęcie.
Można oczywiście twierdzić, że Polacy to świnie, nie umieją nic uszanować i zachować porządku. Być może tak jest, z tym jednak szczegółem, że nie tylko Polacy. Za granicą nie jest wcale lepiej, bo ludzie to generalnie świnie. Świństwem jest jednak to, że ogólnopolski podmiot, będący własnością samorządów wojewódzkich, pretendujący do Bóg wie czego i wiecznie rozżalony ze swojej nieatrakcyjnej i biednej doli nie robi nic, by pozytywnie zapisać się w pamięci podróżnych. To, że PKP Intercity miewa takie a nie inne wpadki, to inna historia. PKP Intercity uruchamia jednak pociągi, jadące przez cały kraj nierzadko kilkanaście godzin. Trudno w takim pociągu uzupełniać wodę w kranie czy na bieżąco myć toaletę (choć ostatnio się to zdarza). Przewozy Regionalne obsługują w znakomitej większości stosunkowo krótkie trasy, a rzeczony pociąg z Gdyni do Elbląga jedzie niespełna 2 godziny! Dlaczego tak trudno zadbać o odpowiedni standard podróży? Dlaczego potężne pieniądze, pobierane przez PR na rzecz umów o świadczenie usług przewozowych, które rzekomo idą nie tylko na obsługę połączeń, ale także na utrzymanie taboru, nie są wydatkowane na tak podstawowe sprawy, jak sprzątanie toalet po każdym kursie? To tak dużo kosztuje?
Przewozy Regionalne chciałyby być jedynym regionalnym przewoźnikiem kolejowym w naszym kraju. Nawet Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa wyraża niezadowolenie z powoływania lokalnych spółek, będących konkurencją dla PR. Prawda jest jednak taka, że bez tej konkurencji w Przewozach Regionalnych nic się nie zmieni. Można jeździć starymi pociągami, ale muszą one być przynajmniej czyste i nie posiadać uszkodzeń przeszkadzających w podróży. A tu mamy co rusz popsute okna, uszkodzone oświetlenie, nieczynne drzwi, które albo się nie otwierają, albo nie zamykają, względnie armagedon w toalecie, oberwane oparcia foteli czy brudne, od miesięcy nie czyszczone wnętrze. To przykre, że polscy pasażerowie, korzystający z kolejowych połączeń codziennie, w dojazdach do pracy i szkoły, skazywani są na tak nieprzyjemne przeżycia. Jeszcze ktoś dziwi się, że województwa nie chwalą się dokonaniami swoich oddziałów Przewozów Regionalnych, jeśli mają swoje spółki kontrolowane w całości, bez centrali w Warszawie i idiotycznie rozbudowanej administracji, gdzie standard podróżowania i podejście do podróżnego jest zgoła inne? Mnie to na przykład wcale nie zdumiewa...
Podróż a i owszem, szybka, i w sumie wygodna, bo przecież w składach Przewozów Regionalnych między Gdynią a Gdańskiem raczej jest pusto, zwłaszcza w wolne dni, gdyż SKM Trójmiasto skutecznie detronizuje kolejowego rywala. Mniej więcej na wysokości Sopotu moja narzeczona wyraziła potrzebę pójścia do toalety, co też uczyniła. Po powrocie poinformowała mnie, że chyba zepsuła WC, więc zaintrygowany sytuacją poszedłem sprawdzić, w czym problem. Ręce mi opadły, kiedy zobaczyłem toaletę, która choć była nawet czysta, to uniemożliwiała korzystanie z niej. Z sufitu odpadła maskownica zespołu hydrauliki toalety, która tańcowała swobodnie po pomieszczeniu, w takt nie dającej się zamknąć klapy kosza na śmieci. Klapę maskownicy umieściłem z boku, obok toalety, ale z klapą od kubła nie byłem w stanie, a może i nie chciałem, nic zrobić. Wody w spłuku brak, jakieś resztki leciały z kranu. Dobrze, że był choć papier toaletowy... Właściwie brakowało jeszcze tylko kibla zatkanego gównem i w zasadzie można by jeszcze na to wszystko narzygać, względnie naszczać. Wszystkich wrażliwych przepraszam za słownictwo, ale to już przechodzi ludzkie pojęcie.
Można oczywiście twierdzić, że Polacy to świnie, nie umieją nic uszanować i zachować porządku. Być może tak jest, z tym jednak szczegółem, że nie tylko Polacy. Za granicą nie jest wcale lepiej, bo ludzie to generalnie świnie. Świństwem jest jednak to, że ogólnopolski podmiot, będący własnością samorządów wojewódzkich, pretendujący do Bóg wie czego i wiecznie rozżalony ze swojej nieatrakcyjnej i biednej doli nie robi nic, by pozytywnie zapisać się w pamięci podróżnych. To, że PKP Intercity miewa takie a nie inne wpadki, to inna historia. PKP Intercity uruchamia jednak pociągi, jadące przez cały kraj nierzadko kilkanaście godzin. Trudno w takim pociągu uzupełniać wodę w kranie czy na bieżąco myć toaletę (choć ostatnio się to zdarza). Przewozy Regionalne obsługują w znakomitej większości stosunkowo krótkie trasy, a rzeczony pociąg z Gdyni do Elbląga jedzie niespełna 2 godziny! Dlaczego tak trudno zadbać o odpowiedni standard podróży? Dlaczego potężne pieniądze, pobierane przez PR na rzecz umów o świadczenie usług przewozowych, które rzekomo idą nie tylko na obsługę połączeń, ale także na utrzymanie taboru, nie są wydatkowane na tak podstawowe sprawy, jak sprzątanie toalet po każdym kursie? To tak dużo kosztuje?
Przewozy Regionalne chciałyby być jedynym regionalnym przewoźnikiem kolejowym w naszym kraju. Nawet Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa wyraża niezadowolenie z powoływania lokalnych spółek, będących konkurencją dla PR. Prawda jest jednak taka, że bez tej konkurencji w Przewozach Regionalnych nic się nie zmieni. Można jeździć starymi pociągami, ale muszą one być przynajmniej czyste i nie posiadać uszkodzeń przeszkadzających w podróży. A tu mamy co rusz popsute okna, uszkodzone oświetlenie, nieczynne drzwi, które albo się nie otwierają, albo nie zamykają, względnie armagedon w toalecie, oberwane oparcia foteli czy brudne, od miesięcy nie czyszczone wnętrze. To przykre, że polscy pasażerowie, korzystający z kolejowych połączeń codziennie, w dojazdach do pracy i szkoły, skazywani są na tak nieprzyjemne przeżycia. Jeszcze ktoś dziwi się, że województwa nie chwalą się dokonaniami swoich oddziałów Przewozów Regionalnych, jeśli mają swoje spółki kontrolowane w całości, bez centrali w Warszawie i idiotycznie rozbudowanej administracji, gdzie standard podróżowania i podejście do podróżnego jest zgoła inne? Mnie to na przykład wcale nie zdumiewa...