Od blisko dwóch tygodni polskie tramwaje i autobusy wożą powietrze. Przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej notują potężne spadki napełnień. W Krakowie przykładowo niektóre linie w pierwszych dniach stanu zagrożenia zanotowały nawet 90% mniej pasażerów. Nic dziwnego więc, że właściwie wszystkie miasta pocięły rozkłady jazdy. W poniedziałek, 23 marca, uczyniła to nawet Warszawa, która długo wzbraniała się przed ograniczeniami kursów. Jeśli wziąć pod uwagę sytuację epidemiologiczną, odpływ pasażerów ze środków transportu publicznego cieszy. Niestety, względy ekonomiczne nie napawają już takim optymizmem...
Miasta bardzo boleśnie odczują skutki epidemii koronawirusa. Nie dość, że w celu ratowania lokalnej gospodarki muszą sięgać po rozwiązania ułatwiające przedsiębiorcom przetrwanie trudnego okresu, to jeszcze będą musiały ratować miejskich przewoźników, którym wpływy ze sprzedaży biletów drastycznie się zmniejszają. Trzeba wszak pamiętać, że dopłaty do przejechanych kilometrów to tylko część dochodów przedsiębiorstw komunikacyjnych. Trudno na razie ocenić, na ile samorządy będą musiały ratować sytuację, by uniknąć zwolnień i realnych problemów.
Problem ten nie dotyczy zresztą tylko transportu miejskiego. Przewoźnicy międzymiastowi także liczą straty. W dużej mierze zamarła także kolej - ilość zawieszonych połączeń w skali kraju przekroczyła już chyba tysiąc dziennie. To także oznacza zdecydowane spadki w przychodach z tytułu sprzedaży biletów. Transport publiczny będzie się z tego dźwigał miesiącami, co będzie trudne bez pomocy władz.
Miasta bardzo boleśnie odczują skutki epidemii koronawirusa. Nie dość, że w celu ratowania lokalnej gospodarki muszą sięgać po rozwiązania ułatwiające przedsiębiorcom przetrwanie trudnego okresu, to jeszcze będą musiały ratować miejskich przewoźników, którym wpływy ze sprzedaży biletów drastycznie się zmniejszają. Trzeba wszak pamiętać, że dopłaty do przejechanych kilometrów to tylko część dochodów przedsiębiorstw komunikacyjnych. Trudno na razie ocenić, na ile samorządy będą musiały ratować sytuację, by uniknąć zwolnień i realnych problemów.
Problem ten nie dotyczy zresztą tylko transportu miejskiego. Przewoźnicy międzymiastowi także liczą straty. W dużej mierze zamarła także kolej - ilość zawieszonych połączeń w skali kraju przekroczyła już chyba tysiąc dziennie. To także oznacza zdecydowane spadki w przychodach z tytułu sprzedaży biletów. Transport publiczny będzie się z tego dźwigał miesiącami, co będzie trudne bez pomocy władz.
![]() |
fot. Metropolia GZM |