W związku z wprowadzeniem wczoraj, na obszarze naszego kraju, stanu zagrożenia epidemiologicznego, wszystkich nas czekają pewne ograniczenia i utrudnienia w codziennym funkcjonowaniu. Poza obostrzeniami dotyczącymi zgromadzeń, imprez, handlu poza-spożywczego i gastronomii, najistotniejsze będzie zamknięcie granic. Już za 12 godzin, co najmniej przez 10 dni, granice Polski przekraczać będą mogli jedynie obywatele RP powracający do kraju. W sprawie dokładnych informacji odsyłam do komunikatów rządowych i na strony Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i innych Ministerstw. Jak ta sytuacja wpłynie na transport?
Zasadniczo przez granicę nie będzie można przedostać się żadnym środkiem transportu zorganizowanego. Międzynarodowe połączenia lotnicze z wszystkich polskich portów lotniczych nie będą realizowane. Latać bez zmian będą tylko samoloty na trasach krajowych. Pociągi międzynarodowe, uruchamiane głównie przez PKP Intercity, także przestaną od jutra kursować. To jednak nie wszystko, bo przykładowo FlixBus zawiesza regularne połączenia autokarowe do naszych południowych sąsiadów. Kwestią czasu są kolejne ograniczenia.
Na transportowym rynku wewnętrznym teoretycznie zmian ma nie być. Pociągi, autobusy i miejski transport ma funkcjonować normalnie. Niemniej jednak, z uwagi na zamknięte szkoły, uczelnie, obiekty kulturalne i zakaz imprez powyżej 50 osób, frekwencja w tramwajach czy pociągach spada. Miejskie przedsiębiorstwa komunikacyjne ograniczają rozkłady jazdy, w pojazdach wydzielane są strefy buforowe przy kabinach prowadzących. Takie rozwiązania pojawiają się w Krakowie, Warszawie czy na Górnym Śląsku. W tramwajach i autobusach nie są sprzedawane bilety, a pojazdy są często i dokładnie czyszczone. Podobnie sprawa ma się w pociągach - strefy buforowe, dodatkowa dezynfekcja, częściowe ograniczanie kursów (taki krok czyni ŁKA). Narasta napięcie. Przewoźnicy kolejowi zaczynają proponować możliwość zwrotu biletów kolejowych bez potrąceń - na taki krok zdecydowało się PKP Intercity czy Koleje Mazowieckie.
Sytuacja się komplikuje, głównie ze względów gospodarczych. To zdecydowanie dopiero początek trudności i czekają nas jeszcze przynajmniej dwa tygodnie komplikacji. Warto zachować spokój i nie podejmować niepotrzebnego ryzyka. Absolutnie jednak nie wolno popadać w panikę, bo to może nam tylko zaszkodzić.
Zasadniczo przez granicę nie będzie można przedostać się żadnym środkiem transportu zorganizowanego. Międzynarodowe połączenia lotnicze z wszystkich polskich portów lotniczych nie będą realizowane. Latać bez zmian będą tylko samoloty na trasach krajowych. Pociągi międzynarodowe, uruchamiane głównie przez PKP Intercity, także przestaną od jutra kursować. To jednak nie wszystko, bo przykładowo FlixBus zawiesza regularne połączenia autokarowe do naszych południowych sąsiadów. Kwestią czasu są kolejne ograniczenia.
Na transportowym rynku wewnętrznym teoretycznie zmian ma nie być. Pociągi, autobusy i miejski transport ma funkcjonować normalnie. Niemniej jednak, z uwagi na zamknięte szkoły, uczelnie, obiekty kulturalne i zakaz imprez powyżej 50 osób, frekwencja w tramwajach czy pociągach spada. Miejskie przedsiębiorstwa komunikacyjne ograniczają rozkłady jazdy, w pojazdach wydzielane są strefy buforowe przy kabinach prowadzących. Takie rozwiązania pojawiają się w Krakowie, Warszawie czy na Górnym Śląsku. W tramwajach i autobusach nie są sprzedawane bilety, a pojazdy są często i dokładnie czyszczone. Podobnie sprawa ma się w pociągach - strefy buforowe, dodatkowa dezynfekcja, częściowe ograniczanie kursów (taki krok czyni ŁKA). Narasta napięcie. Przewoźnicy kolejowi zaczynają proponować możliwość zwrotu biletów kolejowych bez potrąceń - na taki krok zdecydowało się PKP Intercity czy Koleje Mazowieckie.
Sytuacja się komplikuje, głównie ze względów gospodarczych. To zdecydowanie dopiero początek trudności i czekają nas jeszcze przynajmniej dwa tygodnie komplikacji. Warto zachować spokój i nie podejmować niepotrzebnego ryzyka. Absolutnie jednak nie wolno popadać w panikę, bo to może nam tylko zaszkodzić.
fot. gov.pl |