W Polsce mamy taki klimat, że jeśli ktoś pragnie osiągnąć jakiś cel, posunie się do wszystkiego. Zwłaszcza, jeśli ma niewiele ciekawych rzeczy do zaoferowania. Panuje przekonanie, że wystarczy stanąć na środku pokoju, popłakiwać i tupać nóżkami, żeby dostać nową zabawkę. To trochę przypomina atrakcje serwowane przez Big Brothera. Taką politykę przyjęli związkowcy z kujawsko-pomorskiego oddziału Przewozów Regionalnych, którzy postanowili poskarżyć się na politykę marszałka Całbeckiego, który nie zamierza zawierać długoletnich umów na świadczenie usług przewozowych w województwie. Zamiast tego planowany jest otwarty przetarg, w którym Przewozy Regionalne niekoniecznie mogą wyjść obronną ręką.
Żale związkowcy skierowali do posłanki Sobeckiej, która postanowiła zaalarmować Ministerstwo Infrastruktury. To jednak nie może zrobić w tej sprawie nic, bo nie ma ku temu żadnych instrumentów prawnych. Planowane zorganizowanie otwartego przetargu jest całkowicie legalne i do końca roku dopuszczalne prawnie. Dlatego marszałek Całbecki może z pełnym przekonaniem ogłosić przetarg na lata 2020-2035, i w ogóle nie musi przejmować się tym, czy Przewozy Regionalne w województwie to przetrwają.
To, że Przewozy Regionalne są polskie, nie oznacza, że w jakikolwiek sposób mają być faworyzowane. Niestety, takie są prawa rynku: wygrywa lepszy. Co z tego, że trwa restrukturyzacja spółki, wyceniana na 770 milionów złotych, skoro jej efektów w większości nie widać? Większość pociągów pod marką Polregio stanowi własność urzędów marszałkowskich, a ten własny to w większości śmierdzące i brudne EN57 i ich pochodne. Marszałkowi jest wszystko jedno, komu użyczy taboru, a poziom usług i komfort dla pasażerów to wartości nadrzędne. I choćby w kujawsko-pomorskim miały zacząć operować Koleje Czeskie, to niech im się darzy, z korzyścią dla mieszkańców województwa.
Z tego wszystkiego płynie jedna, smutna konkluzja: związki zawodowe w budżetówce już dawno przestały walczyć o sprawy naprawdę ważne na pracowników, a raczej dbają o swoją skórę. Strach przed utratą stanowiska jest wręcz paraliżujący. Zawsze będę stał na stanowisku, że w usługach transportu pasażerskiego najważniejszy jest pasażer, a nie pracownicy spółek kolejowych czy innych. Szkoda, że mało kto to pojmuje.
Żale związkowcy skierowali do posłanki Sobeckiej, która postanowiła zaalarmować Ministerstwo Infrastruktury. To jednak nie może zrobić w tej sprawie nic, bo nie ma ku temu żadnych instrumentów prawnych. Planowane zorganizowanie otwartego przetargu jest całkowicie legalne i do końca roku dopuszczalne prawnie. Dlatego marszałek Całbecki może z pełnym przekonaniem ogłosić przetarg na lata 2020-2035, i w ogóle nie musi przejmować się tym, czy Przewozy Regionalne w województwie to przetrwają.
To, że Przewozy Regionalne są polskie, nie oznacza, że w jakikolwiek sposób mają być faworyzowane. Niestety, takie są prawa rynku: wygrywa lepszy. Co z tego, że trwa restrukturyzacja spółki, wyceniana na 770 milionów złotych, skoro jej efektów w większości nie widać? Większość pociągów pod marką Polregio stanowi własność urzędów marszałkowskich, a ten własny to w większości śmierdzące i brudne EN57 i ich pochodne. Marszałkowi jest wszystko jedno, komu użyczy taboru, a poziom usług i komfort dla pasażerów to wartości nadrzędne. I choćby w kujawsko-pomorskim miały zacząć operować Koleje Czeskie, to niech im się darzy, z korzyścią dla mieszkańców województwa.
Z tego wszystkiego płynie jedna, smutna konkluzja: związki zawodowe w budżetówce już dawno przestały walczyć o sprawy naprawdę ważne na pracowników, a raczej dbają o swoją skórę. Strach przed utratą stanowiska jest wręcz paraliżujący. Zawsze będę stał na stanowisku, że w usługach transportu pasażerskiego najważniejszy jest pasażer, a nie pracownicy spółek kolejowych czy innych. Szkoda, że mało kto to pojmuje.
![]() |
fot. Polregio |