Nie dane było mi relacjonować na żywo lotniczych wydarzeń minionego tygodnia. Dane mi było jednak znaleźć się w ogniu afery strajkowej, jaką wywołał Niezależny Związek Zawodowy Personelu Pokładowego (UFO) w Lufthansie. Mniej więcej 4700 odwołanych lotów i ponad 550 tysięcy poszkodowanych podróżnych na całym świecie - takie są efekty trwającej przez równy tydzień zorganizowanej akcji, która objęła kilkanaście tysięcy zatrudnionych w Lufthansie stewardes i stewardów, zrzeszonych w UFO.
U podstaw strajku stanęły pogarszające się warunki zatrudnienia, ograniczenia w kwestii wcześniejszej emerytury i obostrzenia przy zatrudnianiu młodych pracowników. Ma to związek z koniecznością cięć i stawania się przez Lufthansę coraz bardziej konkurencyjną na rynku pasażerskich usług lotniczych. W dniach od 6 do 13 listopada odwoływano loty nie tylko na trasach lokalnych. Nie latały samoloty do Ameryki, Wielkiej Brytanii, Chin i innych krajów azjatyckich. Lufthansa odwoływała połączenia do Shenyang, Pekinu, Seulu, Hongkongu, Sao Paolo i wielu innych odległych destynacji. Wiele osób utknęło na lotniskach przesiadkowych. Wiele osób utknęło w odległych krańcach rozmaitych kontynentów. Wśród nich także ja.
Skutki tej akcji protestacyjnej są zapewne łatwe do wyobrażenia: zwroty biletów, liczne odszkodowania i miliardy euro strat, jakie poniesie przewoźnik. Zwłaszcza, że sąd uznał strajk UFO za legalny. Mnie udało się wylecieć z Shenyang za trzecim podejściem, po dwukrotnym przebukowaniu biletu, w sumie 5 dni później. Przepadła rezerwacja hotelu i bilety do Wiednia w obie strony. Lufthansa zapłaci mi odszkodowanie, bo nie zamierzam popuścić. To samo radzę wszystkim, których loty zostały skasowane i z tego powodu nie powiodły się jakiekolwiek plany. Rekompensata za lot powyżej 3500 kilometrów wynosi bodajże 600 euro.
Lufthansa powstała w roku 1953. Od tego czasu strajków było w niej wiele, jednak nigdy nie nastąpiło coś takiego, jak w ostatnich dniach. Czy to ostatecznie pogrąży, będącego już w i tak kiepskiej sytuacji, przewoźnika? Z pewnością nie pomoże. Obawiam się, że ten strajk był jednym z pierwszych poważnych gwoździ do lufthansowskiej trumny. Nadszarpniętą reputację przewoźnika trudno będzie odbudować. Dziś we Frankfurcie rozmawiałem z wieloma pasażerami Lufthansy. Większość zgodnie twierdzi, że następnym razem poszuka innego przewoźnika.
U podstaw strajku stanęły pogarszające się warunki zatrudnienia, ograniczenia w kwestii wcześniejszej emerytury i obostrzenia przy zatrudnianiu młodych pracowników. Ma to związek z koniecznością cięć i stawania się przez Lufthansę coraz bardziej konkurencyjną na rynku pasażerskich usług lotniczych. W dniach od 6 do 13 listopada odwoływano loty nie tylko na trasach lokalnych. Nie latały samoloty do Ameryki, Wielkiej Brytanii, Chin i innych krajów azjatyckich. Lufthansa odwoływała połączenia do Shenyang, Pekinu, Seulu, Hongkongu, Sao Paolo i wielu innych odległych destynacji. Wiele osób utknęło na lotniskach przesiadkowych. Wiele osób utknęło w odległych krańcach rozmaitych kontynentów. Wśród nich także ja.
Skutki tej akcji protestacyjnej są zapewne łatwe do wyobrażenia: zwroty biletów, liczne odszkodowania i miliardy euro strat, jakie poniesie przewoźnik. Zwłaszcza, że sąd uznał strajk UFO za legalny. Mnie udało się wylecieć z Shenyang za trzecim podejściem, po dwukrotnym przebukowaniu biletu, w sumie 5 dni później. Przepadła rezerwacja hotelu i bilety do Wiednia w obie strony. Lufthansa zapłaci mi odszkodowanie, bo nie zamierzam popuścić. To samo radzę wszystkim, których loty zostały skasowane i z tego powodu nie powiodły się jakiekolwiek plany. Rekompensata za lot powyżej 3500 kilometrów wynosi bodajże 600 euro.
Lufthansa powstała w roku 1953. Od tego czasu strajków było w niej wiele, jednak nigdy nie nastąpiło coś takiego, jak w ostatnich dniach. Czy to ostatecznie pogrąży, będącego już w i tak kiepskiej sytuacji, przewoźnika? Z pewnością nie pomoże. Obawiam się, że ten strajk był jednym z pierwszych poważnych gwoździ do lufthansowskiej trumny. Nadszarpniętą reputację przewoźnika trudno będzie odbudować. Dziś we Frankfurcie rozmawiałem z wieloma pasażerami Lufthansy. Większość zgodnie twierdzi, że następnym razem poszuka innego przewoźnika.