Sytuacja łódzkich tramwajów podmiejskich jest dramatyczna. Nadal nie rozpoczęła się awaryjna naprawa mostu tramwajowego w końcowej części podmiejskiej trasy 46. Pilnej naprawy wymagają torowiska w Zgierzu przynajmniej w dwóch miejscach. Także tramwaje do Lutomierska kursują niemalże siłą woli, a niedawne poprawki na moście nad rzeką Ner to kropla w morzy potrzeb. Co musi się stać, żeby zmieniło się coś w tej materii? Czy ostatnia sieć podmiejskich tramwajów znalazła się na schodach prowadzących pod gilotynę?
Remont w Ozorkowie miał zacząć się w przeciągu dwóch tygodni od awaryjnego wycofania się MPK z obsługi tego fragmentu trasy. Pod koniec lipca jeszcze nic z tej sprawie nie było zrobione. Okazuje się, że może prace ruszą w tym tygodniu. Póki co prędkość ograniczona jest do absolutnego minimum, a od wczoraj (1 sierpnia) do odwołania całkowicie wstrzymano ruch na odcinku Wyszyńskiego - Ciegielniana w Ozorkowie. Dopóki nie będzie remontu, dopóty tramwaj nie ruszy dalej. A pasażerowie muszą przesiadać się na autobusy.
Tego typu atrakcje odbijają się negatywnie na odbiorze tramwaju, który jedzie długo, a przez to na jednotorowych odcinkach częstotliwość nie jest zadowalająca. Uciekają pasażerowie, zyskują przewoźnicy drogowi. Ekologia ląduje w lesie, i to w momencie, kiedy Łódź tak pięknie się rozwija i zaczyna coraz bardziej przypominać cywilizowane miasto w środku Europy. Ale, czego można się spodziewać podczas, gdy na torowisku w ulicy Dąbrowskiego od lat prowadzi się tylko jakieś byle jakie, doraźne poprawki, przez co tramwaje także tam jeżdżą z przyzwyczajenia…
Remont w Ozorkowie miał zacząć się w przeciągu dwóch tygodni od awaryjnego wycofania się MPK z obsługi tego fragmentu trasy. Pod koniec lipca jeszcze nic z tej sprawie nie było zrobione. Okazuje się, że może prace ruszą w tym tygodniu. Póki co prędkość ograniczona jest do absolutnego minimum, a od wczoraj (1 sierpnia) do odwołania całkowicie wstrzymano ruch na odcinku Wyszyńskiego - Ciegielniana w Ozorkowie. Dopóki nie będzie remontu, dopóty tramwaj nie ruszy dalej. A pasażerowie muszą przesiadać się na autobusy.
Tego typu atrakcje odbijają się negatywnie na odbiorze tramwaju, który jedzie długo, a przez to na jednotorowych odcinkach częstotliwość nie jest zadowalająca. Uciekają pasażerowie, zyskują przewoźnicy drogowi. Ekologia ląduje w lesie, i to w momencie, kiedy Łódź tak pięknie się rozwija i zaczyna coraz bardziej przypominać cywilizowane miasto w środku Europy. Ale, czego można się spodziewać podczas, gdy na torowisku w ulicy Dąbrowskiego od lat prowadzi się tylko jakieś byle jakie, doraźne poprawki, przez co tramwaje także tam jeżdżą z przyzwyczajenia…
![]() |
fot. lodz.naszemiasto.pl |