Najprawdopodobniej nie za kilka miesięcy, a dopiero od 2018 roku wejdą w życie postanowienia znowelizowanej w 2010 roku ustawy o transporcie zbiorowym. Poza nieistotnymi w punktu widzenia statystycznego Kowalskiego kwestiami wprowadza ona jedną podstawową zmianę: likwidacja uprawnień do ulg w połączeniach nie mających charakteru użyteczności publicznej. Mówiąc krótko – tylko połączenia zamówione przez organizatora transportu (gmina, samorząd wojewódzki etc.) będą objęte rekompensatą z tytułu ulgowych przejazdów.
Obecnie jest tak, że każdy przewoźnik, który zgłosi roszczenie wypłaty rekompensaty za przejazdy ulgowe ową rekompensate otrzymuje. W myśl zapisów nowej ustawy dopłaty do ulg przewidziane będą tylko dla połączeń realizowanych na zlecenie władz samorządowych, jako zamawiających usługi. A po polsku? Pociągi Przewozów Regionalnych, środki komunikacji miejskiej czy powiatowej, organizowane przez miejskie bądź gminne związki komunikacyjne (generalnie komunikacja miejska) czy najtańsze pociągi dalekobieżne, zamawiane przez Ministerstwo – tutaj ulgi się utrzymają. Zniżki znikną w składach EIP, EIC, autokarach takich przewoźników jak PolskiBus, ale też w u większości prywatnych przewoźników minibusowych, obecnie zapewniających często jedyny sposób poruszania się po okolicy. Oczywiście nowa ustawa zmusi też samorządy do zlecania prywatnym podmiotom realizowania przewozów tak, aby nie okazało się, że nagle busy znikną i całe miejscowości pozbawione zostaną trasnportu. Jednak zanim to się stanie, trzeba przeprowadzić rewizję budżetów, rozpisać przetargi, na drodze krótych wyłonieni zostaną przewoźnicy, a na koniec dopracować i zawrzeć umowy. A to, znając polskie realia, może trochę potrwać. Stąd Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zamierza przełożyć wejście w życie nowych przepisów. Ma to zapewnić czas na przeprowadzenie niezbędnych zmian na poziomie samorządów.
Brak ulg w komercyjnych połączeniach nie jest niczym nowym. Podobne rozwiązania przynoszą spore oszczędności innym krajom. Z pewnością może to zmusić przewoźników, zwłaszcza PKP Intercity, do rewizji swojej taryfy i wprowadzenia sensownych promocji. Trzeba się też liczyć z pogorszeniem oferty na wielu odcinkach, zwłaszcza w komunikacji międzywojewódzkiej. Nowe przepisy są jednak potrzebne i kwestią czasu jest wprowadzenie ich w życie. Jednak obecnie rząd pracuje nad kolejną zmianą, która ponownie ma zmienić te, w opinii wszystkich środowisk, niekorzystne zmiany – ja się z tym nie zgadzam.
Nie spodziewam się, żeby wejście w życie tych zapisów oznaczało, że w Pendolino nagle obowiązywać zaczną tylko „całe” bilety. Prawdopodobnie przewoźnicy, obawiając się znaczącego spadku przychodów, przygotowaliby odpowiednie oferty skierowane do poszkodowanych grup pasażerów.
Obecnie jest tak, że każdy przewoźnik, który zgłosi roszczenie wypłaty rekompensaty za przejazdy ulgowe ową rekompensate otrzymuje. W myśl zapisów nowej ustawy dopłaty do ulg przewidziane będą tylko dla połączeń realizowanych na zlecenie władz samorządowych, jako zamawiających usługi. A po polsku? Pociągi Przewozów Regionalnych, środki komunikacji miejskiej czy powiatowej, organizowane przez miejskie bądź gminne związki komunikacyjne (generalnie komunikacja miejska) czy najtańsze pociągi dalekobieżne, zamawiane przez Ministerstwo – tutaj ulgi się utrzymają. Zniżki znikną w składach EIP, EIC, autokarach takich przewoźników jak PolskiBus, ale też w u większości prywatnych przewoźników minibusowych, obecnie zapewniających często jedyny sposób poruszania się po okolicy. Oczywiście nowa ustawa zmusi też samorządy do zlecania prywatnym podmiotom realizowania przewozów tak, aby nie okazało się, że nagle busy znikną i całe miejscowości pozbawione zostaną trasnportu. Jednak zanim to się stanie, trzeba przeprowadzić rewizję budżetów, rozpisać przetargi, na drodze krótych wyłonieni zostaną przewoźnicy, a na koniec dopracować i zawrzeć umowy. A to, znając polskie realia, może trochę potrwać. Stąd Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zamierza przełożyć wejście w życie nowych przepisów. Ma to zapewnić czas na przeprowadzenie niezbędnych zmian na poziomie samorządów.
Brak ulg w komercyjnych połączeniach nie jest niczym nowym. Podobne rozwiązania przynoszą spore oszczędności innym krajom. Z pewnością może to zmusić przewoźników, zwłaszcza PKP Intercity, do rewizji swojej taryfy i wprowadzenia sensownych promocji. Trzeba się też liczyć z pogorszeniem oferty na wielu odcinkach, zwłaszcza w komunikacji międzywojewódzkiej. Nowe przepisy są jednak potrzebne i kwestią czasu jest wprowadzenie ich w życie. Jednak obecnie rząd pracuje nad kolejną zmianą, która ponownie ma zmienić te, w opinii wszystkich środowisk, niekorzystne zmiany – ja się z tym nie zgadzam.
Nie spodziewam się, żeby wejście w życie tych zapisów oznaczało, że w Pendolino nagle obowiązywać zaczną tylko „całe” bilety. Prawdopodobnie przewoźnicy, obawiając się znaczącego spadku przychodów, przygotowaliby odpowiednie oferty skierowane do poszkodowanych grup pasażerów.
![]() |
fot.: www.se.pl |