Podczas 24. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy znalazłem się między innymi w Zagórzanach – z jednej strony wiosce, a z drugiej w dzielnicy Gorlic, gdzie na stacji Gorlice Zagórzany pociąg orkiestrowy miał tego dnia aż 3 postoje. Wobec prawie godziny czasu (odpuściłem drugi wjazd do Gorlic), postanowiłem początkowo zrobić sobie mały spacer wokół, ale niekorzystna pogoda i głód zweryfikowały moje plany. Wstąpiłem więc do Restauracji Stary Dworzec, co do której nie miałem wygórowanych oczekiwań. Sądziłem, że mała knajpka w starym galicyjskim dworcu nie może mnie niczym zaskoczyć. Jakże się myliłem.
W środku przyjemne światło, niezbyt mocne i nienachalne, w stylu XIX salonów podróżnych. Całe wnętrze zresztą współgrało z galicyjskim charakterem miejsca. Antyczne krzesła i ławy, brak nadmiernych ozdób, w oknach kotary, a na ścianach mnóstwo kolejowych pamiątek: godła, tablice, stare mapy Galicyjskiej Kolei Transwersalnej, której przecież Gorlice zawdzięczają pociągi w ogóle. Wnętrze urzekło mnie przestrzenią i, mimo charakteru, świeżością.
Kulturalny, klasycznie ubrany kelner podał kartę i sprawnie wypowiadał się na temat pozycji, o które pytałem. Zdecydowałem się na zestaw „danie dnia”, w skład którego wszedł pyszny drobiowo-warzywny bulion z makaronem oraz karkówka w sosie toskańskim. Mięso tak kruche, że nie trzeba było używać noża, aby delektować się doskonałym smakiem. Wspaniały smak na długo zostanie w mojej głowie. Do tego podano kompot, i po raz pierwszy dodałem do rachunku napiwek tylko za kompot! Po raz pierwszy podano mi w restauracji prawdziwy, mętny, orzeźwiający kompot z niewielkim tylko dodatkiem cukru. W dodatku z suszonych owoców! Poezja smaku, doskonale gasząca pragnienie, przywołująca w pamięci te wszystkie wigilie w czasach dzieciństwa, podczas których dom wypełniał zapach grzybów i właśnie tego kompotu z suszonych jabłek, gruszek i śliwek. Niezwykłe przeżycie, przez chwilę zapomniałem o wszystkich codziennych bolączkach i poczułem się wolny, szczęśliwy…
Na deser torcik orzechowy, który mógł być lepszy, ale faktycznie miał dużo orzechów i smakował tak, jak się nazywał. Na talerzyku znalazła się dekoracja z owoców mandarynki, granatu i winogron z dodatkiem bitej śmietany (odniosłem wrażenie, że z kubeczka, a nie z puszki, za co też plus). Smaczna mała czarna i w drogę.
Warto także podkreślić to, że kelner najpierw podał obiad, a dopiero po uprzątnięciu naczyń podał kawę i ciastko, co doprawdy nie zdarza się często. Kiedyś z pewnością tam wrócę, ponieważ to miejsce zasługuje na uwagę. Gorąco polecam wszystkim obiad w Starym Dworcu w Gorlicach-Zagórzanach.
W środku przyjemne światło, niezbyt mocne i nienachalne, w stylu XIX salonów podróżnych. Całe wnętrze zresztą współgrało z galicyjskim charakterem miejsca. Antyczne krzesła i ławy, brak nadmiernych ozdób, w oknach kotary, a na ścianach mnóstwo kolejowych pamiątek: godła, tablice, stare mapy Galicyjskiej Kolei Transwersalnej, której przecież Gorlice zawdzięczają pociągi w ogóle. Wnętrze urzekło mnie przestrzenią i, mimo charakteru, świeżością.
Kulturalny, klasycznie ubrany kelner podał kartę i sprawnie wypowiadał się na temat pozycji, o które pytałem. Zdecydowałem się na zestaw „danie dnia”, w skład którego wszedł pyszny drobiowo-warzywny bulion z makaronem oraz karkówka w sosie toskańskim. Mięso tak kruche, że nie trzeba było używać noża, aby delektować się doskonałym smakiem. Wspaniały smak na długo zostanie w mojej głowie. Do tego podano kompot, i po raz pierwszy dodałem do rachunku napiwek tylko za kompot! Po raz pierwszy podano mi w restauracji prawdziwy, mętny, orzeźwiający kompot z niewielkim tylko dodatkiem cukru. W dodatku z suszonych owoców! Poezja smaku, doskonale gasząca pragnienie, przywołująca w pamięci te wszystkie wigilie w czasach dzieciństwa, podczas których dom wypełniał zapach grzybów i właśnie tego kompotu z suszonych jabłek, gruszek i śliwek. Niezwykłe przeżycie, przez chwilę zapomniałem o wszystkich codziennych bolączkach i poczułem się wolny, szczęśliwy…
Na deser torcik orzechowy, który mógł być lepszy, ale faktycznie miał dużo orzechów i smakował tak, jak się nazywał. Na talerzyku znalazła się dekoracja z owoców mandarynki, granatu i winogron z dodatkiem bitej śmietany (odniosłem wrażenie, że z kubeczka, a nie z puszki, za co też plus). Smaczna mała czarna i w drogę.
Warto także podkreślić to, że kelner najpierw podał obiad, a dopiero po uprzątnięciu naczyń podał kawę i ciastko, co doprawdy nie zdarza się często. Kiedyś z pewnością tam wrócę, ponieważ to miejsce zasługuje na uwagę. Gorąco polecam wszystkim obiad w Starym Dworcu w Gorlicach-Zagórzanach.
![]() |
Urzekające wnętrze w "Starym Dworcu" |
![]() |
Połączenie prostoty i historycznej elegancji, dopełnione ciekawymi elementami z historii gorlickiej kolei - warto się tam zatrzymać! |