Tak właśnie w Polsce rozwiązuje się sprawę kolei. Szumnie zapowiadany od 1 stycznia powrót codziennego (no, prawie) połączenia Rzeszowa z Gorlicami okazuje się mrzonką. Choć w rozkładach jazdy pociąg jeszcze "wisi", w rzeczywistości zawieszone od 9 grudnia połączenie nie będzie kontynuowane. Wina leży w całości po stronie województwa podkarpackiego, które, jak się okazuje, nie widzi sensu uruchamiania takiego pociągu.
Kiedy 8 grudnia po raz ostatni z Rzeszowa do Gorlic przez Jasło i Biecz wyjeżdżał podkarpacki szynobus, z klasą deklarowano, że to tylko przejściowe utrudnienia, a pociąg wróci z nowym rokiem. No, trochę oszustwo, bo na planach się skończyło. Koniec końców połączenie Gorlic będzie realizowane tylko w takiej formie, jak działało przez ostatnie tygodnie. Samo w sobie jest to parodia kolei... Przypomnę, że do Gorlic można się dostać pociągiem tylko w piątki bezpośrednim pociągiem z Rzeszowa oraz w niedziele pociągiem Kolei Małopolskich z Nowego Sącza do Jasła. W niedziele tym samym pociągiem można pojechać do Jasła, by przesiąść się na Bieszczadzkiego Żaczka jadącego do Rzeszowa. Tak oto można odbyć odbyć półtoragodzinną podróż w ścisku i najczęściej na stojaka. Wszak Bieszczadzki Żaczek jedzie z dość daleka, zbierając studentów z Sanoka i Krosna - a to spore miasta są.
Podkarpacie od wielu lat fascynuje mnie podejściem do kształtowania oferty kolejowej na swoim terenie. Właściwie jedyną trasą, która jeszcze jakoś funkcjonuje w ruchu regionalnym, jest ta ze stolicy województwa do Przemyśla. Władzom województwa bardziej zależy na zapewnieniu wygodnych połączeń z granicą w Medyce, niż mieszkańcom południowych regionów. Biorąc pod uwagę stan oferty połączeń dalekobieżnych, które z trasy Stróże - Gorlice - Jasło PKP Intercity zabrało zupełnie, mamy do czynienia z prawdziwym dramatem. Czy kiedykolwiek nastąpi jeszcze jakakolwiek zmiana na lepsze?
Kiedy 8 grudnia po raz ostatni z Rzeszowa do Gorlic przez Jasło i Biecz wyjeżdżał podkarpacki szynobus, z klasą deklarowano, że to tylko przejściowe utrudnienia, a pociąg wróci z nowym rokiem. No, trochę oszustwo, bo na planach się skończyło. Koniec końców połączenie Gorlic będzie realizowane tylko w takiej formie, jak działało przez ostatnie tygodnie. Samo w sobie jest to parodia kolei... Przypomnę, że do Gorlic można się dostać pociągiem tylko w piątki bezpośrednim pociągiem z Rzeszowa oraz w niedziele pociągiem Kolei Małopolskich z Nowego Sącza do Jasła. W niedziele tym samym pociągiem można pojechać do Jasła, by przesiąść się na Bieszczadzkiego Żaczka jadącego do Rzeszowa. Tak oto można odbyć odbyć półtoragodzinną podróż w ścisku i najczęściej na stojaka. Wszak Bieszczadzki Żaczek jedzie z dość daleka, zbierając studentów z Sanoka i Krosna - a to spore miasta są.
Podkarpacie od wielu lat fascynuje mnie podejściem do kształtowania oferty kolejowej na swoim terenie. Właściwie jedyną trasą, która jeszcze jakoś funkcjonuje w ruchu regionalnym, jest ta ze stolicy województwa do Przemyśla. Władzom województwa bardziej zależy na zapewnieniu wygodnych połączeń z granicą w Medyce, niż mieszkańcom południowych regionów. Biorąc pod uwagę stan oferty połączeń dalekobieżnych, które z trasy Stróże - Gorlice - Jasło PKP Intercity zabrało zupełnie, mamy do czynienia z prawdziwym dramatem. Czy kiedykolwiek nastąpi jeszcze jakakolwiek zmiana na lepsze?
![]() |
mat. Youtube |