Jutro 31 grudnia. To ostatni dzień, w którym spalinowa lokomotywa SP32-206, ostatnia sprawna sztuka, posiada dopuszczenie do ruchu. Te toporne, ale i niezwykle odporne pojazdy przez lata ratowały pociągi dalekobieżne w trakcji spalinowej, gdy zima dawała się wszystkim we znaki. Teraz definitywnie odchodzą do lamusa. Tak zatem kończy się era "zemsty Ceaușescu".
Lokomotywy FAUR LDE1300 trafiły do Polski u schyłku PRL-u. Zakłady FAUR w Bukareszcie wyprodukowały w latach 1985-1991 w sumie 152 egzemplarze, specjalnie na zamówienie PKP. Do XXI wieku dotrwało zaledwie 97 jednostek, które wycofano z ruchu jednorazowo w roku 2004. W użyciu pozostało zaledwie 15 sztuk, wcześniej zmodernizowanych. W roku 2008 trzynaście egzemplarzy dostały Przewozy Regionalne, które sukcesywnie dawały "odkurzaczom" skonać, by ostatecznie w lutym 2015 okazało się, że jedynym czynnym polskim "faurem" pozostał SP32-206. W ostatnim czasie znajdował on zatrudnienie jedynie podczas Przystanku Woodstock, gdzie prowadził powiększone składy do Kostrzyna nad Odrą.
Przez kilkanaście lat lokomotywy SP32 stacjonowały głównie w Zamościu, Chełmie czy Jaśle, sporo można ich było znaleźć także w Nowym Sączu, bo doskonale radziły sobie na trasie do Chabówki. "Odkurzacze" zaopatrywały kolejowo Bieszczady, Roztocze i Zamojszczyznę. Były wytrzymałe i stosunkowo szybkie jak na 74-tonowe słonie. Ich wadą był awaryjny silnik, który jednak nie utrudniał funkcjonowania połączeń tak, jak w przypadku nowoczesnych składów. Choć pojazdy te nie należały ani do pięknych, ani do cichych, ani tym bardziej do ekonomicznych, przez lata wpisywały się w kolejowy krajobraz wschodniej Polski, chociaż prowadziły też składy do Żagania, Jeleniej Góry czy Kudowy-Zdroju. Szkoda, że nie zachowano kilku egzemplarzy choćby tylko po to, by stanowiły rezerwę na wypadek jakiejkolwiek awarii nowego taboru.
A tak wygląda ostatni SP32-206, dogorywający w Krzyżu:
![]() |
fot. Chris GBNL |