Jak się okazuje, finał sprawy "złotego pociągu" jest taki, jaki przewidziałem, i jaki przewidzieli specjaliści. Po szumnych zapowiedziach i profesjonalnych poszukiwaniach z użyciem ciężkiego sprzętu. Jak już w ubiegłym tygodniu poinformował w Radiu Wrocław Andrzej Gaik, rzecznik poszukiwań, ani pociągu, ani tunelu, ani nawet żadnego rozjazdu kolejowego na 65. kilometrze linii kolejowej z Wrocławia do Jeleniej Góry (przedmieścia Wałbrzycha) nie ma.
Chociaż już wiadomo, że właściwie nie ma czego szukać, to eksploratorzy chcą zbadać teren jeszcze raz, wykorzystując metodę kilkunastu głębokich odwiertów. Badania te ruszą po uzyskaniu nowego pozwolenia, które jest konieczne. Wątpliwe jest, by udało się je rozpocząć jeszcze w tym roku, a nie wiadomo też, jak długo będzie trwało wydawanie zezwolenia.
Już wiele miesięcy temu geologowie z krakowskiej AGH stwierdzili, że w przedmiotowym rejonie nie ma żadnego pociągu. Pech jednak chciał, że dopuścili istnienie tunelu, co dało wszystkim do myślenia i zapaliło światełko w tunelu. Dla natury odkrywcy i poszukiwacza nie trzeba nic więcej niż mgliste nadzieje, które podbudują ich pasję do odkrycia "prawdy".
Trzeba stwierdzić jednoznacznie: widoczny na zdjęciach z georadaru rzekomy "tunel" to nic innego jak naniesiony przez lądolód materiał ziemny i skalny, który dodatkowo składa się także z iłów. To połączenie, powszechne na terenie Małopolski czy Podkarpacia, zmyliło poszukiwaczy, którzy odebrali ten polodowcowy wał jako sklepienie kamiennego tunelu kolejowego. Cóż, wałbrzyska przygoda ze "złotym pociągiem" się kończy. Jednak profity turystyczne dla regionu są w tej całej sprawie nie do przecenienia.
Chociaż już wiadomo, że właściwie nie ma czego szukać, to eksploratorzy chcą zbadać teren jeszcze raz, wykorzystując metodę kilkunastu głębokich odwiertów. Badania te ruszą po uzyskaniu nowego pozwolenia, które jest konieczne. Wątpliwe jest, by udało się je rozpocząć jeszcze w tym roku, a nie wiadomo też, jak długo będzie trwało wydawanie zezwolenia.
Już wiele miesięcy temu geologowie z krakowskiej AGH stwierdzili, że w przedmiotowym rejonie nie ma żadnego pociągu. Pech jednak chciał, że dopuścili istnienie tunelu, co dało wszystkim do myślenia i zapaliło światełko w tunelu. Dla natury odkrywcy i poszukiwacza nie trzeba nic więcej niż mgliste nadzieje, które podbudują ich pasję do odkrycia "prawdy".
Trzeba stwierdzić jednoznacznie: widoczny na zdjęciach z georadaru rzekomy "tunel" to nic innego jak naniesiony przez lądolód materiał ziemny i skalny, który dodatkowo składa się także z iłów. To połączenie, powszechne na terenie Małopolski czy Podkarpacia, zmyliło poszukiwaczy, którzy odebrali ten polodowcowy wał jako sklepienie kamiennego tunelu kolejowego. Cóż, wałbrzyska przygoda ze "złotym pociągiem" się kończy. Jednak profity turystyczne dla regionu są w tej całej sprawie nie do przecenienia.
![]() |
fot. www.zloty-pociag.com |