Skąd biorą się korki? Pytanie to jest zasadne zwłaszcza teraz, w samym środku piekła, jakie w połowie Polski zafundowały kierowcom Światowe Dni Młodzieży. Nie, nie chodzi wcale o źle ustawioną sygnalizację, brak refleksu czy jednostkowe przypadki spowalniaczy ruchu, którzy jadą wolniej niż można. Największym problemem jej zwyczajne chamstwo kierowców i nieumiejętność jazdy na tzw. zamek.
Często problem ten pojawia się na autostradach i drogach ekspresowych, a prym wiedzie tutaj autostrada A4. Wypadek, prace drogowe czy jakakolwiek inna okoliczność wymagająca zwężenia jezdni o jeden pas powoduje często wielokilometrowe korki, które wcale nie są spowodowane brakiem przejezdności. Jak to się odbywa? Ano tak: kierowcy prują ile sił w silniku, potem nagłe hamowanie i przepychanki – kto ma kogo wpuścić. Ci z pasa, który podlega zwężeniu, próbują wepchnąć się bądź kiedy między samochody jadące sąsiednim pasem. Efekt jest taki, że droga się korkuje, a pas do wyłączenia pozostaje często pusty jeszcze na kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset metrów przed końcem.
Czy doprawdy tak trudno jest jechać na zakładkę? Wszelkie autorytety i badania pokazują, że jazda w systemie raz jeden, raz drugi, przyspiesza i upłynnia ruch, dzięki czemu trasa nie blokuje się na dłuższy czas. Fakt, trzeba jechać wolniej, ale przynajmniej się jedzie. Problemem nie zajmują się też służby, które w czasie prowadzonych prac rzadko ustawiają odpowiednią tablicę. Jeżeli dochodzi do tego wypadek, praktycznie każdy musi dokładnie obejrzeć, co też się stało i jak dużo krwi znalazło się na asfalcie…
Nie ma opcji, ani 30 godzin jazd, ani żadne testy i egzaminy nie są w stanie nauczyć kierowców kultury. Samo chamstwo na drogach. I pomyśleć, że niektórzy ośmielają się jeszcze prześcigać między sobą w kwestii kultury jazdy.
Często problem ten pojawia się na autostradach i drogach ekspresowych, a prym wiedzie tutaj autostrada A4. Wypadek, prace drogowe czy jakakolwiek inna okoliczność wymagająca zwężenia jezdni o jeden pas powoduje często wielokilometrowe korki, które wcale nie są spowodowane brakiem przejezdności. Jak to się odbywa? Ano tak: kierowcy prują ile sił w silniku, potem nagłe hamowanie i przepychanki – kto ma kogo wpuścić. Ci z pasa, który podlega zwężeniu, próbują wepchnąć się bądź kiedy między samochody jadące sąsiednim pasem. Efekt jest taki, że droga się korkuje, a pas do wyłączenia pozostaje często pusty jeszcze na kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset metrów przed końcem.
Czy doprawdy tak trudno jest jechać na zakładkę? Wszelkie autorytety i badania pokazują, że jazda w systemie raz jeden, raz drugi, przyspiesza i upłynnia ruch, dzięki czemu trasa nie blokuje się na dłuższy czas. Fakt, trzeba jechać wolniej, ale przynajmniej się jedzie. Problemem nie zajmują się też służby, które w czasie prowadzonych prac rzadko ustawiają odpowiednią tablicę. Jeżeli dochodzi do tego wypadek, praktycznie każdy musi dokładnie obejrzeć, co też się stało i jak dużo krwi znalazło się na asfalcie…
Nie ma opcji, ani 30 godzin jazd, ani żadne testy i egzaminy nie są w stanie nauczyć kierowców kultury. Samo chamstwo na drogach. I pomyśleć, że niektórzy ośmielają się jeszcze prześcigać między sobą w kwestii kultury jazdy.
![]() |
fot. jazdanasuwak.pl |